Lokalni politycy chcą, by spółdzielnie zbierały od naszych lokatorów stawki za wywóz śmieci. Te prowadzą zdecydowanie „nie" i pozywają gminy do sądów. U źródeł konfliktu leżą zaczynające od 1 lipca przepisy o zagospodarowaniu odpadami, które odpowiedzialnością za wywóz śmieci obarczają samorządy. Mieszkańcy gmin za tę usługę płacą dzisiaj im, oraz nie, jak wcześniej, firmom wywozowym. W zamian samorządy same wybierają firmy, które wywiozą odpadki. Niby proste, jednak ustawa nic nie mówi o spółdzielniach mieszkaniowych. Samorządy miast zaczęły więc obywateli traktować zbiorowo i planują, żebym to siły spółdzielni zbierały wartości i windykowały zaległe pieniądze. – To nielogiczne. Stawki za śmieci są tak faktycznie różną metodą podatku, i ten nie zapewne żyć zbiorowy. Wymaga być rozliczany indywidulanie przez wszystkiego człowieka spółdzielni – tłumaczy Jerzy Okulicz, prezes Olsztyńskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, samej z największych w stolicy województwa warmińsko-mazurskiego. OSM polecił mieszkańcom płacić rachunki za śmieci indywidulanie, w kwotach ratusza. Nie pogodziły się na to instytucje Olsztyna, zakazując kasjerom obsługi mieszkańców OSM. Ponadto istnieje w następujących miastach. Spółdzielnie pozywają samorządy za spychanie na nie odpowiedzialności za ceny za wywóz śmieci. Gra chodzi o miliony złotych.
Inspektor danych osobowych potwierdza
http://sawo-kontenery.pl: spółdzielnie nie muszą robić zbiorczych deklaracji za lokatorów
Śmieciowa rewolucja
Ustawa nakazująca zbiórkę i wywóz śmieci samorządom obowiązuje od 1 stycznia 2013 r., ale Sejm uchwalił ją mało rok temu, dając samorządom wielu czasu na organizację wywozu odpadów z naturalnych zakresów. Czas mijał, a gminy zwlekały z rozpisaniem przetargów, w których korzystały zostać wyłonione firmy wywozu śmieci. Najpierw potrzeba istniałoby natomiast zebrać od mieszkańców ankiety z informacją, jaką ilość oraz jakie odpady produkują. Mieszkańcy musieli też zadeklarować, czy będą śmieci segregować, bądź oraz nie. Z tego zależała bowiem wielkość wykorzystywanej przez gminy opłaty. Wywóz segregowany odpadów jest tańszy od tych wrzucanych do jednego worka. Nic więc dziwnego, że wszyscy masowo deklarowali segregację. I tutaj pojawił się problem. Samorządy chciały, by zarządy spółdzielni złożyły jedną deklarację za wszystkich mieszkańców. – Na jakiej podstawie? Wszystek powinien deklarację złożyć samodzielnie i stworzyć w niej, czy chce segregować śmieci, czy nie. Spółdzielnia jest wyłącznie administratorem a nie może zawierać się za mieszkańców – uważa Jerzy Okulicz. Zarząd jego spółdzielni wysłał do mieszkańców listy z wnioskiem o oddanie do spółdzielni deklaracji wypełnionych indywidulanie. Wszystkie dokumenty dano do olsztyńskiego ratusza. – W sum dostaliśmy hasło do właściwego wypełnienia deklaracji śmieciowej – mówi Okulicz. – Miasto chciało, by spółdzielnia wypełniła jeden dokument za każdych mieszkańców.
Olsztyński ratusz wymyślił też, że zyskujące się na gruncie miasta spółdzielnie mają płacić jeden zbiorczy rachunek. – Zarówno za tych, co zapłacą za śmieci, kiedy i za tych, którzy takiej opłaty nie uiszczą – mówi Okulicz. W efekcie na spółdzielnie magistrat zrzucił też windykację opłat. – Tegoż istniałoby już za wiele. Dlaczego byliśmy ponosić kolejne koszty, najpierw płacąc za tych, co nie płacą, a później windykując jeszcze należne pieniądze? – pyta Okulicz. Podobną decyzję podjęły samorządy w Lublinie, Krakowie czy Poznaniu.
Puste kieszenie
Władze olsztyńskiego OSM powiedziały „nie". Zarząd spółdzielni uznał, że zbiorcza umowa jest zakazana z prawem i poinformował, iż nie zamierza zbierać opłat i wykorzystywać się windykacją. – Uchwała ustalająca wysokość stawek za śmieci mówiła też, że ratusz zatrudni dodatkowe 13 osób, które będą wykorzystywały się obsługą administracyjną tego wydarzenia. Czyli będą rozliczać ludzi z rat i windykować nieopłacone rachunki – informuje Okulicz. Ta decyzja leży w konfrontacje z klasą przerzucenia wdrażania ustawy na siły spółdzielni.